Trudności intubacyjne. Zwykła operacja i tragiczny koniec

Autor: Redakcja w kategorii: Błąd medyczny, Dokumentacja medyczna, Prawo dla każdego

W szpitalach przeprowadza się wiele zwykłych zabiegów. Tak miało być i tym razem. Pacjent powinien wyjść ze szpitala dosłownie dwa dni później. Koniec był jednak zupełnie inny – można powiedzieć tragiczny. Sama operacja się udała, ale pacjent został po niej sparaliżowany, czy jak określa się to językiem medycznym: „czterokończynowy niedowład dużego stopnia”.

Pacjent cały czas leży, siedzi tylko z podparciem, nie panuje nad swoimi potrzebami fizjologicznymi, pokarm przyjmuje przez PEG i próbuje jeść z łyżeczki pokarmy w postaci papki. Mówi tylko nieliczne wyrazy.

Nie wiadomo, co było przyczyną, że doprowadzono do niedotlenienia tego pacjenta. Może lekarzowi zabrakło koncentracji, może umiejętności.

Pewne jest, że przygotowując pacjenta do znieczulenia pierwszy raz próbowano go zaintubować, ale to się nie udało. Anastyzjolog działał na chybił trafił, bo nie znalazł wejścia do krtani. Tak samo było przy drugim podejściu.

Na pewnym etapie lekarz zauważył, że z palca pacjenta zsunął się czujnik pulsoksymetru, a więc nie było pomiaru saturacji. Nie wiadomo jak długo… Dlaczego wcześniej nie włączył się alarm pulsoksymetru? W tej sprawie jest wiele niejasności i pytań, na które nie znaleziono dotąd odpowiedzi.

Po założeniu czujnika saturacja wynosiła 60%, co jest już bardzo niebezpiecznym poziomem. Dlatego pacjenta rozintubowano i natleniono, a do tego wezwano drugiego anastezjologa do pomocy. Jemu kolejna próba intubacji także się nie powiodła. Wtedy podjęto decyzję o wykorzystaniu prowadnicy Bougie i pacjenta wreszcie zaintubowano. Po 35 minutach…

Pacjenta operowano na dyskopatię i sama operacja się udała. Tyle, że przez problemy z intubacją pacjent po zabiegu wybudził się z uszkodzeniem mózgu, niedowładem czterokończynowym oraz zespołem padaczkowym.

Niedotlenienie i uszkodzenie mózgu nastąpiło w czasie przygotowań do operacji. Zastanawia to, dlaczego tak długo lekarz anestezjolog działał sam i nie wznawiał wentylacji, kiedy kolejne intubacje się nie udawały.

Czy lekarz aby na pewno w sposób prawidłowy wykonywał swoje obowiązki? Jak zapobiegać takim sytuacjom? Na to powinien już sobie odpowiedzieć dyrektor szpitala. Jedno jest pewne: poszkodowanemu pacjentowi przysługuje odszkodowanie i zadośćuczynienie za błąd lekarski.

Poprzedni wpis:

Następny wpis: